KROPLA DRĄŻY SKAŁĘ CZYLI DYWAGACJE PEWNEGO NAUCZYCIELA – WYCHOWAWCY
Nauczyciel – to ”człowiek trudniący się (…) uczeniem kogoś, wykładowca jakiegoś przedmiotu, udzielający lekcji” wychowawca zaś,– to „ ten, kto wychowuje dziecko, wpływa na ukształtowanie jego osobowości” .
Niniejsza praca nie jest jednakże obrazem jakiegoś konkretnego nauczyciela-wychowawcy, jest raczej zbiorem obserwacji z „pokoju nauczycielskiego”.
Od dziesięciu lat jestem nauczycielem. Gdyby ktoś mnie zapytał, jaką widzę najbliższą analogię mojej sytuacji, to odpowiedź byłaby różna, w zależności od etapu, na którym się akurat znajdowałem. Naturalnie początkowo, pełen zapału, widziałem się w roli Sokratesa, podobnie jak ten znamienity mędrzec bowiem miałem ambicję zmuszać ludzi do myślenia, a przy tym popychać ich w stronę prawdy. Niestety, dość szybko zrozumiałem, iż nie mam co liczyć, że zbierze się wokół mnie grono wiernych uczniów, gotowych tytułować swego belfra „mistrzem”. Jedyne, czego mogłem oczekiwać, to cykuta, w dodatku nawet bez smętnej pociechy, iż jakiś Platon spisze po latach moją Obronę.
Potem przypomniałem sobie, że nieszczęśnik Sokrates zyskał etykietkę „gorszyciela młodzieży”, zaś mnie bynajmniej nie zależało na zaszczycie dzielenia z nim niesłusznych prześladowań. I wtedy porzuciłem ostatecznie ambicje podążania śladem ateńskiego myśliciela, pocieszając się zresztą jego sentencją, iż „Nie trzeba okrętu zakotwiczać na jednej kotwicy ani życia na jednej nadziei” . Pomyślałem bowiem, że łatwo znajdę analogię bliższą moim możliwościom.
Jak łatwo się domyślić, odrzuciłem rolę Seneki, bo samo wspomnienie faktu, iż zacny Rzymianin wychował sobie (i współobywatelom) Nerona, chłodziło moje zapędy pedagogiczne. Ludzkość by mi nie podziękowała za takie naśladownictwo.
Przemyślałem jeszcze raz sprawę, cokolwiek zgnębiony brakiem entuzjastycznej współpracy ze strony młodzieży, po czym dobrałem sobie znacznie skromniejszą rolę, ale jak osądziłem – lepiej niż Sokrates pasującą do dzisiejszych realiów. Dopatrzyłem się analogii między pracą nauczyciela – wychowawcy i żmudną działalnością kropli, która podobno drąży skałę nie siłą, lecz często padając.
Skoro już miałem sączyć, kropla po kropli, wiedzę do niezbyt chętnych umysłów wychowanków, rzecz jasna – im przypadała rola skały. Zabrałem się zatem do działania, smętnie rezygnując z wizji rychłych oszałamiających sukcesów. Nieco mnie przerażała obrana analogia, bo niestety, w przeciwieństwie do kropli, nie miałem przed sobą całych tysiącleci, by spokojnie i metodycznie drążyć umysły młodzieży, zaś materiał, który pragnąłem kształtować, wydawał się niekiedy twardszy od granitu.
Zastanawiałem się, jakie cechy zapewniają kropli ów niebywały sukces. Pierwszym, co przyszło mi na myśl, była wytrwałość, a zaraz potem – cierpliwość. Doszedłem do wniosku, że muszę poskromić – jakże ludzkie, i co tu ukrywać, jakże próżne – dążenie do szybkiego i błyskotliwego sukcesu. Postanowiłem wystrzegać się tego błędu w przyszłości.
Wytrwałość przyda się bardzo nie tylko, aby uniknąć zniechęcenia, ale i by podjąć trud ciągłego samokształcenia, bo zdecydowałem, że prawdziwy nauczyciel nie może zatrzymać się w miejscu. Aby pomagać w rozwoju młodym umysłom, sam powinien ciągle dążyć do samodoskonalenia. Zawsze jest przecież coś, w czym mogę być lepszy. ”Negowanie istnienia braków w wykształceniu prowadzi do usypiającego czujność samozadowolenia, co mści się głównie na uczniach. To jest główny powód, dla którego warto czytać, pisać, słuchać, szukać – czyli rozwijać się. Brak czasu i zmęczenie nie jest dostatecznym usprawiedliwieniem” .
Cierpliwość też się przyda, i dla siebie, i dla uczniów. Dla siebie – bo z pewnością mimo wysiłków niejednokrotnie się zdarzy, iż nie zdołam stanąć na wysokości zadania. Dla uczniów – aby nie dać się wytrącić z równowagi ich możliwą obojętnością, lekceważeniem czy wręcz wrogością. Zamiast wpadać w zniechęcenie (do czego, przyznaję, mam skłonność), muszę starać się zrozumieć wychowanków, również tych stwarzających problemy. „Szacunek dla młodzieży to uczciwość i sprawiedliwość, dotrzymywanie zobowiązań, przyznawanie innym prawa do błędu, tolerancja, otwartość na odmienny niż własny punkt widzenia” .
Jaka jeszcze może być kropla? A raczej, jakie jeszcze cechy kojarzą się z kroplą drążącą skałę? Działanie łagodne, długotrwałe (ach, ta wytrwałość!), lecz zdecydowane. Nie powinienem niczego na siłę przyspieszać. Myślę, że dobrze będzie pozwolić uczniowi, by w sobie właściwy sposób dochodził do prawdy, i to taką drogą, jaka jest dla niego najodpowiedniejsza. W końcu wszyscy jesteśmy różni, sposób który mnie wydaje się idealny, niekoniecznie musi być najlepszy dla kogoś innego. Delikatność też jest istotna – nie należy przecież w świat i umysł wychowanka – w końcu istoty rozumnej, myślącej i czującej – wdzierać się brutalnie, choćby miało się najlepsze intencje i przekonanie o własnej słuszności. Lepiej pomagać dyskretnie w rozwoju osobowości, wspierać w razie potrzeby, ale niczego nie narzucać. „Społeczne zapotrzebowanie na innego nauczyciela, jakie niesie za sobą zmiana społeczno – kulturowa, stawia wyzwanie sprostania oczekiwaniom. Może nim być tylko ktoś otwarty na cudze poglądy, z którymi może się nie zgadzać” .
Z kroplą drążącą skałę kojarzy mi się całkowite oddanie wyznaczonemu celowi. Ale czy jest możliwe, by całą egzystencję poświęcić wyłącznie pracy? Nawet jeśli ta praca jest jednocześnie powołaniem? Nie, tego chyba nie jestem w stanie uczynić. Powołanie – rzecz ważna, może i święta, jednak musi istnieć też zwykłe życie.
Obawiam się, że absolutne oddanie jakiejś idei to najprostsza droga do fanatyzmu.
Fanatyk jakoś nie wydaje mi się w pełni człowiekiem, chyba ma w sobie coś z maszyny. Nauczyciel, moim zdaniem, musi być człowiekiem, jeśli chce dopomagać w rozwoju innej osobowości ludzkiej. Niech zatem kropla istnieje tylko po to, by padać na granit, ja mam jednak nad nią pewną przewagę – jestem istotą myślącą (tak sobie przynajmniej co jakiś czas z dumą powtarzam). Nie muszę ślepo dążyć do celu – mogę wybierać drogę. Mogę nabierać doświadczenia i działać coraz sprawniej i mądrzej. Cóż, nauczyciel też przez całe życie się uczy.
Dobrze by było zwrócić uwagę na jeszcze jeden „szczegół”. Kropla ma przed sobą tysiące, albo i miliony, lat. Nie musi się spieszyć. Ja też nie powinienem ulegać niecierpliwości, lecz niestety, ani uczniowie, ani ja nie możemy czekać dziesięć wieków, by ujrzeć efekty naszych starań. Działanie bez pośpiechu nie wyklucza działania efektywnego. Moje wysiłki mogą być kropelką drążącą wytrwale kamień, ale nie życzę sobie, aby ostatecznie okazały się grochem rzucanym o ścianę. Trzeba postarać się o sensowną organizację pracy. „Dobranie najbardziej efektywnego postępowania z uczniami wymaga opanowania szeregu szczegółowych umiejętności dydaktycznych” .
Sytuacja nauczyciela ma sporo wspólnego z mozolną działalnością kropli wody. Możliwe, że początkowo nie będzie widać zbyt wyraźnie efektów moich wysiłków, jednak końcowy wynik może przerosnąć wszelkie oczekiwania. Nikt jednak nie obiecuje, że osiągnięcie celu przyjdzie łatwo.
Jeżeli ma to wszystko mieć sens, muszę pamiętać o niezwykle ważnej różnicy, którą sobie pozostawiłem na koniec rozmyślań: skała jest bierna, uczeń – nigdy. Nie mam do czynienia z martwym kamieniem, który obojętnie poddaje się czyjemu działaniu. Wchodzę w interakcję z żywym człowiekiem o wyjątkowej osobowości. Moim zadaniem nie jest kształtowanie go według własnych upodobań, lecz życzliwa i pełna szacunku pomoc w rozwoju tożsamości wychowanka.
Bibliografia
Antologia anegdoty antycznej, Wrocław 1961.
Bilińska – Suchanek E., Opór wobec szkoły. Dorastanie w perspektywie paradygmatu oporu. Kraków 2003.
Hamer H., Klucz do efektywności nauczania. Poradnik dla nauczycieli, Warszawa 1994.
Słownik Języka Polskiego, Warszawa 1996.
oprac. Lucyna Kowalczyk